Muzyczny autorytet – Jeff Wayne’s Musical Version of The War of the Worlds
04.04.2020 / Bogusław ZiębowiczKiedy w 1898 roku wydano powieść Herberta Georga Wellsa „Wojna światów” nikt nie przypuszczał, że osiemdziesiąt lat później Jeff Wayne wyda jej muzyczną adaptację, która podobnie jak powieść na trwale zapisze się w popkulturze.
Herbert George Wells – brytyjski pisarz i biolog, pionier gatunku science fiction, autor wielu powieści, między innymi: Wehikuł czasu, Wyspa doktora Moreau, Pierwsi ludzie na księżycu, Ludzie jak bogowie, W dni komety i wielu innych oraz oczywiście Wojny światów… jako nastolatek zaczytywałem się jego powieściami!
Jeff Wayne – amerykański kompozytor tworzący w Wielkiej Brytanii muzykę łączącą rock z muzyką symfoniczną. To autor jednego wielkiego przeboju płytowego – muzycznej wersji Wojny światów G. H. Wellsa i tyle… jako nastolatek zasłuchiwałem się jego muzycznym dziełem!
Wojna światów jako powieść to obraz zmieniającego się w błyskawicznym tempie świata, jego nieprzewidywalności. Jest ona przepowiednią na cały XX wiek, może nawet sięga naszych czasów (nawet na pewno!). Przybycie Marsjan i ich zagłada spowodowana ziemskimi bakteriami to symbol kruchości naszego świata i tego, że mimo kataklizmów musi trwać dalej. To ponadczasowe przesłanie!
Wojna światów jako muzyczna adaptacja jest również ponadczasowa, wciąż aktualna pod względem muzycznego przekazu. Niesie ona nadzieję, że jest na tym świecie coś, na co się możemy powołać, coś, co możemy nazwać autorytetem muzycznym.
Tak! Jeff Wayne’s Musical Version of The War of the Worlds to autorytet jeżeli chodzi o środki wyrazu artystycznego. To prog rockowe oratorium na dwóch winylowych krążkach, którego ważnym elementem jest orkiestra smyczkowa oraz pojawiający się motyw przewodni, tak przebojowy, że nie można się od niego uwolnić przez bardzo długi czas. Poszczególne elementy tej muzycznej opowieści połączone są narracją – w tej roli gwiazdor światowego kina Richard Burton. Projekt w sumie powstawał ponad dwa lata. Nagrywano go między majem 1976 a lipcem 1977 roku . Swoją premierę miał we wrześniu 1978 roku. Udało się do niego zwerbować wielu znakomitych muzyków będących w tamtych czasach u szczytu popularności: Justina Haywarta (The Moody Blues), Chrisa Tompsona (Manfred Mann), Phila Lynotta (Thin Lizzy), Dawida Essexa, Julie Covington (musical Evita). Mistrz Jeff Wayne drygował orkiestrą smyczkową ULLAdubULLA i dowodził rockowemu bandowi Black Smoke Band. Nie można zapomnieć o tekstach, które zaadoptował z powieści Wellsa Gary Osborne oraz o przepięknej grafice okładki płyty stworzonej przez Petera Goodfellowa, Geoffa Taylora i Michaela Trima. Niezła artystyczna mieszanka wybuchowa, nieprawdaż?
Teraz należałoby wymienić wszelkie rekordy sprzedaży płyty, jej pozycje na listach przebojów całego świata itp. Myślę, że przedstawi to jedne krótkie stwierdzenie: jest bardzo dobrze!
No i jeszcze mała wisienka na torcie. Warto zwrócić uwagę na to, że nagrywanie albumu wiąże się również z zastosowaniem bardzo nowoczesnych, jak na tamte czasy technik nagraniowych. Album jako jeden z pierwszych był nagrywany na czterdziestu ośmiu śladach, przy użyciu dwóch zsynchronizowanych magnetofonów Studer w londyńskich Advision Studios z udziałem inżyniera dźwięku Geoffa Younga.
Jestem pewny, że Wojna światów Jeffa Wayne’a będzie poruszała serca jeszcze wielu pokoleń słuchaczy, tak jak to robi Wojna światów Herberta Georga Wellsa z sercami czytelników od ponad stu dwudziestu lat.
A! I jeszcze jedno. Do napisania tych paru słów zainspirowała mnie pandemia koronawirusa, który tak jak Marsjanie po prostu przejdzie do historii. Ale na to musimy jeszcze trochę poczekać.
Bądźcie wytrwali!
A może koronawirus jest z Marsa?
Zapraszam do słuchania! Zapewniam, że warto…
Bogusław Ziębowicz
Ps. Koniecznie proszę słuchać tej płyty w całości!